piątek, 27 grudnia 2013

Kubusiowe obżarstwo

Święta i po świętach a zarazem przed świętami...                  
nie wiem jak u Was,ale ja po tych trzech dniach bezczynności i obżarstwa wszelakiego czuję się jak Kubuś Puchatek,który zjadł cały miodek tego świata a na deser jeszcze połknął Prosiaczka...ufff.Melduję iż po nowym roku biorę się za siebie i swoje zbędne centymetry(Chodakowska będzie miała co robić). A jak tam Mikołaj?Ciekawi mnie jak dotarł do Was w tym roku.Na hulajnodze,rowerem,na rolkach czy może po prostu go przywiało?Na mnie to co dzieje się za oknem działa ogłupiająco,na moją roślinność zresztą też.Kwitnące stokrotki,bujne wciąż jeszcze kępy lawendy i puszczające pąki bzy to tylko kropla w morzu tego co widzę...Nie powinno mnie to już dziwić,a jednak...mój mały świat staje na głowie...Na koniec moje wyrazy współczucia dla osób,które w tym roku znalazły pod choinką...sanki...;)ale nie łamcie się ta wiosna przecież kiedyś się skończy mówi wam to rasowa pesymistka.Trzymcie się,tak nie za ciepło,co by się nie przegrzać! POZDRAWIAM WAS, WSZYSTKICH STOKROTNIE :)








poniedziałek, 23 grudnia 2013

Przedświąteczne szaleństwo!

   Jak tam Wasze przygotowania do świąt? Pewnie idą pełną parą. Ja w sobotę wreszcie poczułam magię, w dużej mierze dzięki mojemu bratu Zbyszkowi, który podarował mi przepiękną, pachnącą choinkę :). Dziękuję Ci bardzo, sprawiłeś nam ogromną radość :). Do późnych godzin nocnych wraz z córką dekorowałam naszą tymczasową chatkę...Wyszło całkiem, całkiem a nawet rzekłabym cudnie. Mam nadzieję, że jeśli jutro nasz pies Elmo przemówi ludzkim głosem też powie,że mu się podoba :). Jak na razie wielce interesują go słomiane gwiazdki na choince. Zjadł już dwie xD. A jak tam Wasze zwierzaki? Życzę Wam radości, miłości, zdrowia i odrobinę szaleństwa (co by nie było zbyt nudno), Mikołaja z zasobnym workiem i mnóstwa pyszności! Poniżej kilka fotek naszej chatynki :]






























czwartek, 19 grudnia 2013

Coraz bliżej święta :)

 Czujecie jak pachnie? to chyba zapach świąt :) a ja? CIĄGLE SZYJĘ! 
I już okien przed świętami nie pomyję,
Smoki w kątach niech się legną,
Raz się żyje,
A jaaa ciągle szyję!
  Albo taki mi przyszedł jeszcze inny znany polski szlagier:
"Szyje się raz,
Potem drugi i trzeci i znów..."

Ale to było wczoraj, bo dzisiaj jednak wzięłam się za przedświąteczne porządki. Nawet umyłam już rzeczone okna, a i smokom i innym gadom z kątów dałam popalić :). Ostatnie świąteczne wytwory powędrowały w świat bliższy lub dalszy. I tylko trochę łezka się w oku kręci, bo jednak za nimi trochę tęsknie... buuu :(.
Nie zdążyłam się nimi nacieszyć, ponieważ wywiało je prosto spod igły, jeszcze ciepluśkie. Ale jutro będzie nowy dzień z mojego szycia. POZDRAWIAM WAS CIEPLUTKO :).



 





A tutaj księżyc wczoraj nad ranem :)


piątek, 13 grudnia 2013

"Przedświątecznego szycia, ciąg dalszy"

Zastanawiam się od kilku dni, czy częste szycie skraca życie?  Bo jeśli tak, to chyba niewiele życia mi zostało na tym łez padole (bu) :)
Szyję prawie 24 godziny na dobę. To miło, kiedy ktoś docenia moją pracę. Cieszą mnie osoby, które chcą mieć u siebie coś stworzonego przeze mnie. To mnie motywuje i uskrzydla. Nawet gdy padam na twarz... Do zobaczenia niebawem :) 













sobota, 7 grudnia 2013

Blogerka marnotrawna i szaleństwa Ksawerego!

Witajcie!
 Wiem, wiem, że niezbyt przykładam się do prowadzenia tegoż bloga, ale...
I tu nastąpi wyliczanka wszystkich "alów", których trochę się nazbierało... Jak już wspominałam miałam problem z maszyną do szycia. Mój Singer po naprawie szyje, ale pewnej części ciała na 4 litery nie urywa. 


Chcąc nie chcąc (bardziej jednak chyba chcąc :), w końca nowa zabawka zawsze mile widziana) byłam zmuszona do zakupu nowej maszynerii. Masakryczne ilości zamówień świątecznych zobowiązują. Póki co maszynka spisuje się świetnie, więc polecam ;)
Szycie, szycie i jeszcze raz szycie... Tydzień obsuwy sprawił, że teraz nie wyrabiam zakrętów, a doba niestety nie chce być z gumy ani z tej do żucia ani z tej do majtek. Oby do wigilii... 

No i jeszcze ten szaleniec Ksawery! Wam też tak daje popalić? A raczej powiać? U mnie wyrwane przęsło z ogrodzenia, ponadrywana papa na dachu, brama wyrwana z zawiasów, noce nieprzespane ze strachu -,-. Kiedy mieszkałam w blokowisku jedynym stresem w takich sytuacjach był ten, że garnki sąsiadów wylądują mi na balkonie (hehe). Ale wiecie co? Za nic nie wróciłabym do bloku. I kto to mówi? Paniusia na szpilkach odnajduje na wsi zabitej dechami,(no może prawie:) ) spokój, pomimo szalejących czasem huraganów, czasem mniejszych, czasem większych jak to w życiu bywa... 
Poniżej kilka fotek ostatnich wyrobów, prosto z pod igły nowej maszyny. Pozdrawiam Wszystkich ciepło, serdecznie i świątecznie :). Buziaczki!