sobota, 21 czerwca 2014

U mnie jak zwykle opóźniony zapłon . . . :D

Dziś kilka zaległych fotek. Będzie trochę ogródkowo i trochę szyciowo. W ostatnich dniach udało mi się popełnić kilka rzeczy uszytkowych:poduszki,pościółkę dla maleńkiej królewny i literkowe girlandy.Pomysł z wypustkami przy pościeli podpatrzyłam u Adeli(pozdrawiam)ojej nawet nie czuję,że rymuję:)Po za tym ogarnęłam trochę ogród,no i dzisiaj już mnie ręce swędzą żeby coś uszyć.A i muszę się pochwalić,że meble ogrodowe z palet są już prawie gotowe,jeszcze tylko malowanie:). Obiecuję,że niebawem pstryknę im fotki.Pozdrawiam i słonka życzę.




























niedziela, 15 czerwca 2014

Upalne przeszycia

Upały jakie nawiedziły nasz piękny kraj ;), kilka dni temu totalnie zdezorganizowały mi pracę. Tak naprawdę to szyć się nie dało. Nie wiem jak u Was, ale u mnie nawet mleko z lodówki było średnio zimne (hi, hi). Teraz korzystając z ochłody muszę nadgonić robotę przed kolejnymi upałami. Tkaninki, które ostatnio zamówiłam są cudne!. Pościel do dziecinnego łóżeczka już prawie gotowa, przede mną jeszcze lambrekin do kuchni... 
No a potem może wreszcie zrobię coś dla siebie? 
W planach mam anielicę w marynarskich klimatach :). 







wtorek, 3 czerwca 2014

bitwa z intruzami

Tak,wiem znowu zaniedbałam swojego bloga,ale jakoś tak po prostu wyjszło:).Tym razem powodem nie było jednak zaszycie się prawie na śmierć.Znalazło się za to kilka innych wymówek:1.Bo po prostu mi się nie chciało.2.Bo kompletnie nie miałam do tego głowy,nękana miliardem życiowych problemów.Ale spoko,ogłaszam wszem i w obec,że nigdzie się nie wybieram.Zostaję na swoim miejscu!!!! 3.Bo moja dużo ode mnie brzydsza połowa okupowała laptopa właśnie wtedy,gdy ja ewentualnie poczułam wenę pisarską. 4.Bo musiałam walczyć z intruzami...
      I właśnie na punkcie czwartym mojego blogowego nieróbstwa chcę się dzisiaj skupić.  
Rośliny w ogrodzie rozrosły się tej wiosny niesamowicie.Jedne już kwitną jak szalone,a inne uginają się pod ciężarem pąków.CUDNIE!ŚLICZNIE,PIĘKNIE,FANTASTYCZNIE!I nagle:zonk!Inwazja obcych,prawie jak z kosmosu!Zielone łyse robale,czarne kudłate gąsiennice,mszyce i diabli wie co jeszcze.Listki z minuty na minutę coraz bardziej obgryzione,ROZPACZ!Domowe sposoby typu roztwór z szarego mydła albo czosnku zawiodły na całej linii,robale roześmiały mi się w twarz.Cóż,ja im do ich ogródków nie włażę,więc bez skrupułów sięgnęłam po broń chemiczną i predatora w postaci Taty.Pomogło.I całe szczęście bo w desperacji gotowa byłam sięgnąć po broń nuklearną;).No a potem,kiedy wreszcie nareszcie w spokoju chciałam sobie posiedzieć na łonie natury,pozachwycać się ocalonymi od zguby roślinkami,nasycić się ich zapachem...przyszła paskudna pogoda;(.Jest szaro,buro,zimno i pada.I nic się nie chce,nic a nic.Nawet pies śpi całymi dniami,jak śpiąca królewna,która ukłuła się wrzecionem...Ale nie zamierzam go całować żeby się obudził;).Czekam jutro na przesyłkę z nowymi tkaninkami i za kilka chwil wracam do szycia.Dość lenistwa,bo szycie musi płynąć dalej.Tymczasem pozdrawiam i słonka życzę i ogrodów bez robali:)PA!